Ten Count #6 – żegnamy się z bohaterami
Ostatni, szósty już tom serii Ten Count właśnie trafił do sprzedaży. Preordery zamówione w naszym sklepiku zostały już rozesłane, natomiast w salonach Empik i innych sklepach komiksowych tytuł zacznie pojawiać się od przyszłego tygodnia.
„Pocałuj mnie. Jeżeli ci się spodoba, czy nie będzie to znaczyło, że jednak mnie kochasz”?
Wydaje się, że związek Shirotaniego i Kurose nareszcie zmierza w dobrym kierunku. Mężczyźni coraz lepiej czują się w swoim towarzystwie i po raz pierwszy z nadzieją spoglądają w przyszłość. Ale czy pojawienie się kobiety, która przyczyniła się do rozwoju choroby Shirotaniego, nie spowoduje katastrofy? Oto finał opowieści o małomównym terapeucie i cierpiącym na mizofobię sekretarzu!
Świetna manga i pięknie wydana. Kupiłam wszystkie tomy. Mój jedyny problem to cenzura scen seksualnych. Jestem już po 30-tce, a poczułam się nagle jak uczennica widząc ta białe paski na męskich narządach (w niektórych przypadkach wyglądało to wręcz jak ucięte przyrodzenie). Może następnym razem jakieś ostrzeżenie, że manga jest cenzurowana? Na okładce 18+ a w środku… Nie wiem czyje oczy miałoby to chronić. Przyznam szczerze, że jestem tym trochę poirytowana, bo przed kupnem wersji polskiej, zapoznałam się najpierw ze skanami po angielsku (jako że wolę nie kupować mang w ciemno) i tam żadnej cenzury nie było.
Taka a nie inna cenzura istnieje w tomikach wydanych w Japonii i na takich materiałach pracuje wydawnictwo. A w angielskich skanlacjach grupy coraz częściej same tę cenzurę usuwają. Istnieje też możliwość, że grupy pracowały na skanach magazynowych zamiast tomikowych, a ilość cenzury mogła się pomiędzy tymi wydaniami różnić. Chociaż obstawiam jednak pierwszą opcję.
Wersje pirackie mają to do siebie, że często różnią się zawartością (np. niesławne usuwanie całych stron, kiedy tłumacz nie mógł sobie poradzić z sensownym ogarnięciem tekstu, albo durnowate przypisy od tłumaczy czy edytorów), więc nie porównywałbym ich do legalnych wydań tomikowych.
Nie porównuję samej jakości wydania, bo jak wspomniałam, uważam że nasza Polska legalna wersja jest pięknie wydana i nie żałuję kupna Ten Count. Ale cenzura razi mnie w oczy niestety. Pierwszy też raz się z nią spotkałam w wersji „paseczkowej” w oficjalnym wydaniu. A mam w swojej kolekcji już trochę tytułów 18+ zarówno z wydawnictw polskich jak i angielskich. Zwykle jeśli jest cenzura, to bardziej, że tak to ujmę – delikatna.
Jestem ciekawa od czego to właśnie zależy. Dlaczego jedne mangi 18+ mają ostrą cenzurę, inne lżejszą, a jeszcze inne – w ogóle.
PS. Nie jechałabym tak po grupach scanlacyjnych, bo wielu z nich odwala kawał naprawdę dobrej roboty i to oni w wielu przypadkach przetarli szlaki dla nowych wydawnictw, zwłaszcza tych publikujących mangi BL.
Cenzura zastosowana w polskich wydaniu jest dokładnie taka sama, jak w oryginalnym japońskim tomiku. Tam zastosowano wersję „paseczkową”, więc tak musiało zostać. Rodzaj cenzury zależy od autora lub oryginalnego wydawcy. Skanlatorzy często dorysowują części ciała, polski wydawca objęty licencją nie może tego robić.
Co do „dobrej roboty” skanlatorów, to generalnie tłumaczenia mają słabe, a i pod względem edycji bardzo często wszystko leży i kwiczy. Jedyne, co można powiedzieć, to to, że faktycznie przecierają szlaki dla wielu gatunków.
Szkoda że to ostatni tom 🙁