... czyli o tym, co w mangach Kodaki zachwyciło, ujęło za serce lub jebło cudownością.
W innym wątku wspomniałam, ze moje umiłowanie yaoi zapoczątkowała "Kizuna" - jeden z "poważniejszych" tytułów tej autorki. Chwała niech będzie grupie Musasabi no Toride (nieistniejącej już od dłuższego czasu) za tłumaczenie, bo bez niego w życiu bym nie wpadła na pomysł, żeby zapoznać się z tym tytułem.
Co prawda są tam już pewne przebłyski późniejszego stylu Kodaki, ale - nie oszukujmy się - niektóre kadry czy wręcz całe strony robią nieco odpychające wrażenie.
Gdyby ktoś nie znał tej mangi, pod poniższym adresem znajdzie opis:
http://magazyn-arigato.com.pl/index.php?...5ee60ad2b1
Niemniej jednak było coś, co przytrzymało mnie przy "Kizunie". Pasja - teraz z perspektywy czasu mogę to stwierdzić na pewno - pasja, z jaką bohaterowie wiążą się ze sobą; pasja, z jaką walczą o siebie nawzajem.
Aż żal, że tacy faceci nie istnieją...
W innym wątku wspomniałam, ze moje umiłowanie yaoi zapoczątkowała "Kizuna" - jeden z "poważniejszych" tytułów tej autorki. Chwała niech będzie grupie Musasabi no Toride (nieistniejącej już od dłuższego czasu) za tłumaczenie, bo bez niego w życiu bym nie wpadła na pomysł, żeby zapoznać się z tym tytułem.
Co prawda są tam już pewne przebłyski późniejszego stylu Kodaki, ale - nie oszukujmy się - niektóre kadry czy wręcz całe strony robią nieco odpychające wrażenie.
Gdyby ktoś nie znał tej mangi, pod poniższym adresem znajdzie opis:
http://magazyn-arigato.com.pl/index.php?...5ee60ad2b1
Niemniej jednak było coś, co przytrzymało mnie przy "Kizunie". Pasja - teraz z perspektywy czasu mogę to stwierdzić na pewno - pasja, z jaką bohaterowie wiążą się ze sobą; pasja, z jaką walczą o siebie nawzajem.
Aż żal, że tacy faceci nie istnieją...